piątek, 30 grudnia 2011

Dokument pt "Music and Psychology"



Olivier Sacks- Muzykofilia

W "Muzykofilii" Olivier Sacks bada potęgę muzyki, analizując doświadczenia pacjentów, muzyków i zwykłych ludzi, a znajdą się między nimi chirurg, który porażony piorunem dostaje obsesji na punkcie muzyki Chopina, osoby z amuzją dla których symfonia brzmi jak brzęk rondli i pokrywek, oraz człowiek którego pamięć nie obejmuje więcej niż siedem sekund-chyba że chodzi o muzykę. Muzyka potrafi inspirować, porywać na szczyt emocji i rzucać w ich głębie, bywa też czasami najlepszym lekarstwem. W "Muzykofilii" Oliver Sacks tłumaczy- dlaczego.

Książka naprawdę warta przeczytania. Nawet jeśli nie interesujesz się zbyt wpływem muzyki na pracę mózgu lub nudzą Cię "czysto medyczne wywody"- sposób, w jaki Olivier Sacks opisuje swoje medyczne przypadki, wtrącane historie z własnego życia oraz inspirujące opowieści o ludziach z różnych zakątków świata- zainteresują każdego!

Vocal Fry czyli charakterystyczne wibracje głosu

Naukowcy zajmujący się badaniem języka oraz sposobu komunikacji werbalnej, odkryli dość ciekawy wzór wypowiedzi młodych, dorosłych kobiet. Są to niskie, skrzypiące drgania, zwane również „vocal fry”. Badania kobiet w Nowym Jorku pokazały, że sama gardłowa wibracja, kiedy uważana za zaburzenie mowy, stała się językową modą.


Vocal fry to niskie, wibracje staccato wytwarzane podczas mówienia, przez powolny szelest strun głosowych. Od 1960r. vocal fry została uznana jako najniższy z 3 rejestrów wokalnych. Jest to wzór spotykany w różnych kulturach, niezależnie od płci, przy czym to, czy jest bardziej powszechny u kobiet czy mężczyzn, zależy od specyfiki języka. Zgodnie z badaniami- w amerykańskim angielskim występowanie jest znacznie częstsze u kobiet (w brytyjskim angielskim sytuacja przedstawia się na odwrót). Dawniej ciągłe używanie vocal fry zostało zakwalifikowane jako zaburzenie głosu, które mogło doprowadzić nawet do uszkodzenia strun głosowych. Jednak w ostatnich latach naukowcy zauważyli, że sporadyczne korzystanie z tego wzoru jest normalną jakością głosu.

W nowym badaniu, naukowcy z Long Island University (LIU) w Brookville, Nowy Jork, badali częstość występowania vocal fry w wieku studenckim kobiet. Badanie polegało na nagrywaniu zdań odczytywanych przez 34 kobiety. Następnie zespół odsłuchiwał nagrania łącznie z patologami przeszkolonymi do wykrywania zaburzeń głosu. Zaznaczali oni obecność lub brak vocal fry w odsłuchiwanych próbkach mowy.

Wyniki- więcej niż 2/3 badanych stosowało vocal fry podczas czytania zdań. Wyraźne wibracje jednak nie były ciągłe- najczęściej powstawały na końcu zdania.

Było to pierwsze badanie ilościowe występowania vocal fry w normalnej mowy, choć inni naukowcy także zauważyli ten wzór. Wykazało również, że ​​amerykańskie kobiety są znacznie bardziej narażone na ich naśladowanie niż mężczyźni, a dodatkowo- niepublikowane dane wskazują, że mężczyźni w wieku studenckim nie korzystają z tego typu drgań. Następnym krokiem zespołu będzie próba dowiedzenia się, kiedy to się tak naprawdę zaczęło i czy jest to rzeczywiście początkujący trend.

Naukowcy planują przeprowadzenie testów wśród uczniów w szkołach średnich i gimnazjów, aby dowiedzieć się, dlaczego młode kobiety „wibrują”, kiedy mówią. "Młodzi studenci mają tendencję do używania tego, gdy się razem", Abdelli-Beruh mówi. "Być może jest to społeczne powiązanie między członkami grupy."

Językoznawca Patricia Keating z University of California w Los Angeles zgadza się ze stwierdzeniem Abdelli-Beruh, że  charakterystyczne „skrzypienie” na końcu zdania jest normalne dla wielu osób mówiących w pewnych językach. "Istnieją języki, które używają tego jako część fonematyczną systemu" mówi. "Szanse na to, że prowadzi to do uszkodzenia strun głosowych są bardzo minimalne."

Niewielka liczba pacjentów oraz ograniczony obszar geograficzny badania mogą powodować bardzo specyficzne, mało obiektywne wyniki badań. Mimo wszystko ​​badacze mowy podejrzewają, że tego typu wibracje są „trendem” szeroko rozpowszechnionym w Stanach Zjednoczonych. A jak jest w innych częściach globu- pokażą kolejne badania…

wtorek, 13 grudnia 2011

Efekt Mozarta

Efekt Mozarta jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych teorii psychologicznych XX wieku. W opublikowanej niedawno książce „50 wielkich mitów popularnej psychologii” zajął aż 6 miejsce. Ale czy naprawdę nie ma w tej teorii ani grama prawdy? I skąd więc tak wielkie poruszenie wokół tego tematu, skoro dziś efekt Mozarta uważa się za legendę?


Aby odpowiedzieć na te pytania, należy cofnąć się do samego początku problemu. A więc do roku 1993, kiedy to opublikowana została praca autorka Rauscher na łamach Nature. Według jej badań, puszczanie studentom muzyki klasycznej- ściślej sonaty D-dur na dwa fortepiany- zwiększało u nich zdolności kognitywne.

Oryginalne badanie polegało na podziale studentów na 3 grupy:
I – gdzie puszczano muzykę Mozarta
II – gdzie puszczano inną muzykę relaksacyjną
III – grupa kontrolna, której nie puszczano żadnej muzyki.
Następnie wszystkich studentów poddano testowi mierzącemu poziom inteligencji (testowi Stanforda-Bineta). Według autorów testu, poziom IQ studentów słuchających Mozarta wzrósł o 8-9 punktów.

W 1999 roku badacze z Kanady i USA próbowali odwzorować ten sam eksperyment, jednak… nigdy nie udało im się uzyskać tak spektakularnych wyników. Sama Rauscher broniła swoich publikacji wielokrotnie powtarzając, że nigdy nie twierdziła, że słuchanie muzyki Mozarta podnosi inteligencje, a jedynie krótkotrwale zwiększa zdolności kognitywne.

Dość niedawno w piśmie Intelligence pojawiła się meta-analiza naukowców z Wiednia wskazująca, że efekt Mozarta nie istnieje. Jednak nie tylko stwierdzili, że Mozart nie zwiększa inteligencji, ale przede wszystkim nie zwiększa też zdolności kognitywnych (jak twierdziła Rauscher).

Docieramy więc do paradoksu, w którym jedna grupa badaczy twierdzi, iż efekt Mozarta to bzdury i wymysły naukowców na temat zbawiennego wpływu muzyki klasycznej, natomiast w opozycji pojawia się druga grupa wraz z mass-mediami, propagującymi programy dla dzieci oparte na muzyce Mozarta, rzekomo wpływające na ich rozwój intelektualny.


Należy więc jasno oddzielić mit od prawdy. Na pewno trzeba odrzucić twierdzenie, jako że słuchanie muzyki (nawet takiego kompozytora, jak Mozarta) może podnieść IQ o kilka punktów. Jednakże, nie należy zbyt pochopnie odrzucać tezy o wzroście zdolności kognitywnych. Wiele innych badań wskazuje, że słuchanie muzyki o tak wysokim stopniu harmonii i wewnętrznej organizacji może zwiększać zdolności abstrakcyjnego oraz twórczego myślenia. Jako przykład można wskazać grupę naukowców, którzy przeprowadzali badania we współpracy z lekarzami przeprowadzającymi zabieg kolonoskopii. Według ich badań, grupa lekarzy, która podczas wykonywania zabiegu słuchała muzyki Mozarta, w większym stopniu była podatna na wykrywanie przedrakowych zmian, co w konsekwencji prowadziło do profilaktyki zachorowania na raka jelita grubego. Natomiast w innych badaniach wspomnianej już Rauscher, muzyka Mozarta (i nie żadna inna!) zwiększała zdolności uczenia się i zapamiętywania. Wraz z grupą naukowców z Oshkosh przeprowadziła eksperyment, w którym „dogłębnie” przebadano szczury, wcześniej słuchające sonaty Mozarta. Wyniki jednoznacznie wykazały wyraźnie wyższy poziom kilku genów zaangażowanych w stymulowanie i tworzenie połączeń pomiędzy neuronami w mózgu. Naukowcy zapowiedzieli już, że wyniki tych badań w przyszłości pozwolą im zaprojektować program zabiegów muzykoterapii dla pacjentów chorych na choroby neurodegeneracyjne, takie jak chociażby Alzheimer.

Można się więc zgadzać lub nie z prawdziwością efektu Mozarta. Niewątpliwie, nie można podważyć właściwości muzykoterapii – jej wpływu na psychikę oraz szeroko rozumiane zdrowie fizyczne. A co do cudownych aspektów słuchania Mozarta- należy uzbroić się w cierpliwość i czekać na bardziej dokładne i analityczne badania, które pozwolą jednoznacznie określić zakres jej wpływu na nasz organizm. Jedno jest pewne- o ile nawet muzyka Mozarta nie uczy nas geniuszami, trzeba przyznać że sam geniuszem był. Dlatego mimo wszystko, warto chyba słuchać jego muzyki, choćby tylko z estetycznych powodów. A więc w ramach przyjemności (a i rozwoju „twórczego i abstrakcyjnego myślenia”)- Lacrimosa…

wtorek, 29 listopada 2011

Amuzja i inne zaburzenia percepcji muzyki

Daniel Levitin napisał kiedyś: „Kiedy słuchamy muzyki percepujemy różne jej atrybuty czy „wymiary”, takie jak: dźwięk, jego wysokość, barwę, głośność, tempo, rytm i kontur (całościowy kształt w trakcie rozwijania się melodii). O amuzji mówi się, gdy zakłócony jest odbiór jednej, kilku tych jakości czy wręcz wszystkich”. Zaburzenie percepcji muzyki, zwane amuzją, jest dosyć powszechne (dotyczyć może od 1 do 5 proc. ludzi), ale wciąż mało znane. Amuzja objawiać się może utratą umiejętności gry na instrumencie, nierozpoznawaniem słyszanych wielokrotnie utworów lub odbieraniem muzyki jako hałasu.

Amuzja (z gr. amousos) jest specyficznym zaburzeniem z kręgu agnozji słuchowych (brak zdolności rozpoznania czy identyfikowania dźwięków mimo nieuszkodzonej drogi słuchowej) odnoszącym się wyłącznie do dysfunkcji w zakresie percepcji, pamięci, produkcji, czytania i pisania muzyki, które nie jest spowodowane uszkodzeniem słuchu ani deficytami intelektualnymi i motorycznymi.

Osoby z amuzją nie są w stanie rozpoznać, zanucić znanej melodii, nie posiadają wrażliwości muzycznej potrzebnej do identyfikowania źle brzmiących nut, często tracą umiejętność gry na instrumentach muzycznych. Posiadają natomiast normalny iloraz inteligencji, często są to osoby wykształcone, przywódcy polityczni. Na amuzję cierpiał noblista w dziedzinie ekonomii Milton Friedman, a także Che Guevara.

Jednym z tragicznych przypadków ukazujących rozdzielenie neuronalnej kontroli mowy i muzyki jest historia kompozytora Maurycego Ravela (1875-1937), który cierpiał na postępującą zwyrodnieniową chorobę mózgu, prawdopodobnie na pierwotną postępującą afazję (zaburzenia czynności mowy) lub zwyrodnienie korowo-podstawne (trudno to po latach ustalić). Od połowy 1933 roku stopniowo narastała u kompozytora apraksja prawej ręki (zaburzenia planowania ruchu bez niedowładu mięśni), następnie zaczął się skarżyć na niemożność zapisania nutami jakichkolwiek pomysłów muzycznych. Pod koniec tego roku wystąpiły zaburzenia intelektualne uniemożliwiające już prowadzenie orkiestry. Neurochirurg Clovis Vincent podejrzewał guza mózgu lub wodogłowie i w 1937 roku wykonano operację, po której Ravel był w stanie wymówić jedynie kilka słów, a następnie zapadł w śpiączkę i zmarł.

Maurycy Ravel

Amuzja może być wrodzona (congenital amusia) lub nabyta (acquired amusia) na skutek wylewów, wypadków, których następstwem są uszkodzenia mózgu, zwłaszcza płata skroniowego. W każdym typie "głuchoty melodii" można wyróżnić: amuzję sensoryczną, związaną głównie z utratą słuchu muzycznego, lub amuzję motoryczną, objawiającą się utratą zdolności gry na instrumentach muzycznych.

Amuzja to również głuchota człowieka na rytm. Lekarze zauważyli że głuchota na rytm bez osłabienia słyszenia dźwięków dość często pojawia się po udarze lewej półkuli mózgu. Całkowita głuchota na rytm nie istnieje, bo jest on reprezentowany w mózgu człowieka na różne sposoby. Głuchota na rytm jest uwarunkowana kulturowo, w głównej mierze zależy od tego, w jakim rejonie świata człowiek się wychował. Badania stwierdziły, że sześciomiesięczne dzieci potrafią odróżniać wszystkie wariacje rytmiczne, za to w wieku dwunastu miesięcy obserwuje się zanik tej zdolności.

Właściwością tego schorzenia zajmuje się psychologia muzyki, jednak w tym przypadku amuzję rozpatrzyć należy także w neurologicznego punktu widzenia w celu wyjaśnienia, jak działa umysł osoby z amuzją.
Psychologia muzyki uważa, że nie ma wrodzonych preferencji do preferencji określonego rodzaju amuzji. Osoby nią dotknięte potrafią fałszować, a mimo to nie potrafią rozpoznać, że fałszują, a także nie potrafią rozpoznać, że inni fałszują. W 2002 roku Ayotte, Peretz i Hyde opublikowały w czasopiśmie "Brain" artykuł pod tytułem "Wrodzona amuzja: grupowe stadium dorosłych osób dotkniętych zaburzeniami muzycznymi". W badaniach uczestniczyło 11 osób większość z nich jak się okazało nie potrafiła rozpoznać melodii czy odróżnić wysokości dźwięków.

Dystimbria jest swoistą postacią amuzji. W 1990 roku Isabelle Peretz i współpracownicy z Montrealu opracowali testy mające na celu rozpoznawać  u testowanych osób amuzję. W bardzo wielu przypadkach udało się zidentyfikować neurologiczne koleraty odpowiednich jej typów. Problemy mózgu z melodia wiążą się z lezją prawej półkuli, z kolei rytmika w mózgu jest przetwarzana przez móżdżek, ośrodki podkorowe w jądrach podstawy, lewą półkule i w innych ośrodkach w mózgu. Niektóre amuzje ograniczają się tylko do tego, że człowiek nie potrafi rozpoznać dysonansu (dwa lub więcej dźwięków nie pasujących do siebie), a tą zdolność mają już niemowlęta.

Pomimo licznych badań, zagadnienie amuzji nadal  nie jest w pełni odkryte. Kiedyś amuzja była postrzegana jako rezultat braku motywacji czy niewłaściwego ćwiczenia. Pierwszy przypadek amuzji został opisany w 1878 roku, ale dopiero od paru lat badania obejmujące to zaburzenie stają się coraz bardziej popularne i przynoszą więcej istotnych informacji.

czwartek, 17 listopada 2011

Słuch absolutny

Słuch absolutny. Przedmiot marzeń wielu muzyków. To dzięki niemu potrafią natychmiast, bez chwili zastanowienia określić wysokość każdego dźwięku, nie musząc się odwoływać do żadnych zewnętrznych standardów. Według najnowszych badać słuch ten posiada jeden człowiek na 10tysięcy, najczęściej… mieszkaniec Japonii. Należy zatem zastanowić się- czym tak naprawdę jest „słuch absolutny”? Skąd się bierze? Jakie są jego neurologiczne podstawy?


Słuch absolutny (inaczej słuch doskonały) jest to dość rzadko spotykana zdolność do rozpoznawania bezwzględnej wysokości dźwięku bez pomocy dźwięku referencyjnego, a tylko i wyłącznie dzięki percepcji sensorycznej. Słuch absolutny to także umiejętność odtwarzania nut bez odniesienia z zewnątrz, czyli tzw. trwała pamięć do określonych właściwości dźwięków, tonacji czy akordów.

Przede wszystkim słuch absolutny można podzielić na 2 rodzaje. Pierwszy ściśle związany jest z pojęciem synestezji muzycznej. Brzmienie określonych tonacji czy też dźwięków ściśle łączy się z pewnymi wrażeniami-  głównie barwnymi, choć mogą to być również inne zmysły, np. smaku. W związku z tym dla osób obdarzonych takim słuchem każdy dźwięk jest jakościowo różny, każdy z nich ma odmienny „smak” czy „zapach”, niepowtarzalny charakter. Ludzie często porównują swoją umiejętność do widzenia kolorów; „słyszą” gis tak automatycznie i natychmiastowo, jak my „widzimy” błękit. Jednak o wiele bardziej popularny jest drugi rodzaj słuchu absolutnego, oparty na niezwykle silnej pamięci muzycznej. Rozpoznawanie określonych dźwięków czy też tonacji oparte jest więc na przypomnieniu sobie jego brzmienia.

Ilu naukowców, tyle spojrzeń na słych absolutny. Rosyjski uczony- Borys Tiepłow- wyróżnił słuch absolutny bierny i czynny. Aby zobrazować te 2 pojęcia, badacz odniósł się do nauki języka obcego. Uważał, ze gdy ktoś dużo rozumie, ale nie jest w stanie wypowiedzieć poprawnie kilku zdań w obcym języku, jest na etapie biernej znajomości języka, Podobnie rzecz ma się ze słuchem absolutnym. Człowiek posiadający bierny słuch doskonale potrafi prawidłowo rozpoznać i nazwać wysokości usłyszanych dźwięków. Posiadacz biernego słuchu skazany jest na korzystanie ze źródła i barwy dźwięku, co w efekcie nie daje mu możliwości rozpoznania dźwięków większości instrumentów, np. skrzypiec. Czynny słuch absolutny pozwala na rozpoznanie dźwięków co do ich wysokości, także ich wyprodukowanie, np. ich zaśpiewanie czy odpowiednie nastrojenie generatora.

W 1937roku A. Bachem wyodrębnił 2 rodzaje słuchu: pełny oraz cząstkowy słuch absolutny. Była to podstawowa klasyfikacja, używana z resztą do dnia dzisiejszego. Osoba posiadająca pełny słych absolutny może bez problemu określić wysokość dźwięków fortepianu, czyli w praktyce wysokość każdego dźwięku, który należy do systemu równomiernie temperowanego. Osoby takie mają zdolność posługiwania się dwunastoma standardami, które są kompatybilne z wysokościami skali chromatycznej. Jeśli chodzi o słuch cząstkowy, ludzie obdarzeni nim posiadają tylko jednej lub kilka wzorów zakodowanych w pamięci. W praktyce niezbędny jest im interwał muzyczny, by próbować określić wysokość każdego dźwięku.

Jeszcze innym pojęciem stworzonym przez Bachema jest tzw. pozorny słuch absolutny, który cechuje się mniejszą dokładnością i obniżoną stabilnością. Polega on głównie na zdolności zapamiętywania napięcia krtani, podczas modulacji dźwięku z własnej skali.

Nasuwa się więc pytanie- skąd bierze się u ludzi słuch absolutny? Jeszcze do niedawna większość naukowców uważała ją za wrodzoną zdolność, jednak obecnie odbiega się od tej tezy. Niewątpliwie, dość często osoby obdarzone taką zdolnością pochodzą z rodzin o szerokich tradycjach muzycznych, jednak ciężko stwierdzić czy jest to związane z dziedziczeniem czy raczej z kontaktem takiej osoby od najmłodszych lat z muzyką. Badania przeprowadzone przez naukowców w Eastman School of Music w Rochester, w stanie Nowy Jork oraz Centralnym Konserwatorium Muzycznym w Pekinie wykazały, że na posiadanie tej umiejętności duży wpływ ma wiek rozpoczęcia nauki muzyki. „Pośród studentów, którzy rozpoczęli naukę muzyki między czwartym a piątym rokiem życia, około 60% Chińczyków spełnia kryteria słuchu absolutnego, natomiast dla studentów, którzy zaczęli się uczyć w wieku sześciu lub siedmiu lat, wskaźnik ten wynosi 55%. Dla studentów podejmujących edukację jako dziewięcio- i dziesięciolatkowie wskaźnik spada do 42%”. Nie mniej jednak, rozwój słuchu absolutnego można zaobserwować u osób z tzw. wczesną ślepotą- ok. połowa dzieci, które rodzą się niewidome lub bardzo wcześnie stają się takie, zostaje obdarzona właśnie tą zdolności.


Posiadania słuchu absolutnego najprawdopodobniej związane jest z rozbudowanymi koniuszkami nerwów słuchowych, co oznacza, że taki człowiek ma rozszerzoną skalę słuchu i może rozpoznawać kilka dźwięków na raz. Jednak nadal tak naprawdę nie wiadomo, jakie są neurologiczne podstawy tej przypadłości. Pewne korelaty próbowano ustalić podczas badań, w których muzyków ze słuchem absolutnym i bez niego poddano strukturalnemu obrazowaniu mózgu (morfometrii rezonansu magnetycznego), a także funkcjonalnemu obrazowaniu mózgu, podczas którego badani identyfikowali tony i interwały muzyczne. W 1995roku Gottfried Schlaug wraz ze współpracownikami opublikował artykuł, w którym stwierdził, że u muzyków ze słuchem absolutnym występuje znaczna asymetria wielkości lewej i prawej równiny skroniowej, struktur mózgu odpowiedzialny za percepcję mowy i muzyki. Nie do końca jednak została poznana neurologiczna podstawa tego zjawiska, Uniwersytet Kalifornijski od wielu lat prowadzi poszukiwania nad genem odpowiedzialnym za rozwój tej niebywałej umiejętności. Nie mniej jednak, już dziś naukowcy wysnuli przypuszczenie, ze korzystne predyspozycje genetyczne są podstawą do rozwoju słuchu absolutnego, ale główną rolę odgrywają czynniki środowiskowe, czyli już wcześniej wspomniane wczesne podjęcie edukacji muzycznej.

Mogło by się wydawać, że posiadanie słuchu absolutnego wśród muzyków może przyczyniać się do niebywałego sukcesu, czego chyba najsłynniejszym przykładem jest Wolfgang Amadeusz Mozart, który- jak powszechnie wiadomo, był w stanie nawet z dalekiej odległości bezbłędnie rozpoznać każdy rodzaj dźwięku, czy to fortepianu czy nawet szklanych naczyń. Nie mniej jednak, to co wydawać się może ekstrazmysłem, który pozwala na zanucenie czy zanotowanie dowolnej muzyki w precyzyjnej wysokości tonów, mogą się z nim wiązać pewne problemy. Jednym z nich jest potrzeba nieustannego strojenia instrumentów. The Oxford Companion to Music podaje wiele takich przykładów, w których pianiści z wielkim trudem wykonywali swój koncertowy repertuar, ponieważ fortepian nastrojony był na wysokość, do której nie był przyzwyczajony i „bardzo konsternuje ich to, że grają w jednej tonacji, a słyszą w innej”. Kiedy ludzie ze słuchem absolutnym „słyszą znany utwór grany z złej tonacji- piszą Daniel Levitin i Susan Rogers- najczęściej irytuje ich i drażni. […] Aby mieć jakieś poczucie ich sytuacji, wyobraźmy sobie, że idziemy na targ, ale na skutek chwilowych zakłóceń w naszej percepcji wizualnej wszystkie banany wydają się pomarańczowe, sałata żółta, jabłka zaś purpurowe”. Odegranie utworu w innej tonacji niektórym muzykom przychodzi bez wysiłku, inni mają z tym trudności, szczególnym wyzwaniem staje się to dla osób ze słuchem absolutnym, dla których każdy dźwięk ma niepowtarzalny charakter, a tonacja, w której pierwotnie usłyszało się utwór, wydaje się jedyną słuszną. Dla osób takich transpozycja utworu w inną tonację może być podobna do tworzenia obrazu w innych kolorach.

Słuch absolutny nie jest nieodzowny dla muzyków: miał go Mozart, ale na przykład nie byli nim obdarzeni Wagner czy Schumann. Jeśli jednak ktoś ma już taki dar, jego strata może być bardzo dotkliwa. Obecnie naukowcom udało się ustalić, że przyczynami jego utraty są przede wszystkim: wylewy, obrażenia głowy czy też choroby mózgu. Strata słuchu absolutnego, niestety, może nastąpić także z wiekiem.

Wielu muzyków oraz naukowców jest zdania, ze słuch absolutny można nabyć- na drodze ćwiczeń oraz wieloletnich praktyk. Obecnie trwają prace nad stworzeniem pewnym programów nauki przeznaczonych dla uczniów szkół muzycznych, które miały by na celu wykształcenie tej umiejętności. Nie mniej jednak, należy pamiętać, że główną rolę odgrywa tu wiek rozpoczęcia nauki. Warto więc zadbać, aby przyszłe pokolenia muzyków rozpoczynały swoją edukację muzyczną od jak najwcześniejszych lat.

wtorek, 15 listopada 2011

Muzyka zmienia percepcję

Muzyka nie tylko może zmieniać nasz nastrój – regularne słuchanie żywej lub melancholijnej muzyki może wpływać na zmianę naszego postrzegania świata, zgodnie z odkryciem naukowców z Uniwersytetu w Groningen.

Muzyka i nastrój są ściśle ze sobą związane- słuchanie żywej lub melancholijnej piosenki z radio może sprawić, że poczujemy się bardziej smutni lub weseli. Jednakże, zmiany mogą dotyczyć nie tylko nastroju, lecz także naszej percepcji.


Najnowsze badania Jacoba Jolij i studenta Maaike Meurs z wydziału Psychologii Rozwojowej z Uniwersytetu w Groningen pokazują, że muzyka może w sposób drastyczny zmieniać sposób postrzegania świata- ludzie widzą szczęśliwe twarze, jeśli słuchają radosnej muzyki i widzą miny smutne, gdy słuchaj muzyki przygnębiającej.

Jolij i Meurs za przedmiot swoich badań uznali zadanie, polegające na zidentyfikowaniu smutnego lub szczęśliwego uśmiechu podczas słuchania- żywej i melancholijnej muzyki. Eksperyment ukazał jak wielki wpływ ma muzyka na obiekt naszej obserwacji- postrzeganie uśmiechu ściśle wiązało się z rodzajem słuchanej muzyki.
Późniejsze odkrycia są szczególnie interesujące- zwłaszcza dla naukowców. Jolij: „Postrzeganie przedmiotów nie jest rezultatem procesów zachodzących w mózgu. Świadomość percepcji jest w dużej mierze oparta na tych procesach, jednak nasz umysł świadomie porównuje informacje docierające jako doznania wizualne do naszych oczekiwań, co jest podstawą naszej wiedzy o świecie. Końcowy wynik porównania tych procesów może ostatecznie ukazać prawdziwość tego doświadczenia. Nasze badani sugerują, że nasz umysł buduje oczekiwania nie na podstawie doznać, lecz równie dobrze w oparciu o nastrój”


Badania opublikowane przez PLoS ONE 21 kwietnia

piątek, 4 listopada 2011

Brainworms

Bywa, że normalna wyobraźnia muzyczna przekracza pewną miarę i staje się, by tak rzec, patologiczna, gdyż jakiś fragment powtarza się bez końca całymi dniami, niekiedy wręcz doprowadzając nas do szału. Te repetycje potrafią trwać w umyśle całymi godzinami lub dniami, zanim wreszcie zbledną. Te niekończące się powtórzenia i fakt, że może to być muzyka mało istotna, wcale nie w guście osoby, którą to dotknęło, sugeruje, że fraza czy melodia zagnieździła się gdzieś w mózgu, zmuszając go do ciągłego i autonomicznego powtarzania określonej czynności. Muzyka niczym skorki, znalazła sobie drogę do ucha umysłu, dlatego też nazywa się ją earworms, aczkolwiek równie dobrze można by ją nazwać brainworms.


Chociaż terminu earworm po raz pierwszy użyto w latach 80-tych XX wieku (co było dosłownym przekładem niem. Ohrwurm), samo pojęcie wcale nie jest nowe. Już w latach 20-stych XX wieku kompozytor i muzykolog Nicolas Slonimsky z rozmysłem poszukiwał form muzycznych, które czepiałyby się umysłu, zmuszając go do naśladownictwa i powtarzania. Natomiast 1876 roku Mark Twain napisał nowelę A Literary Nightmare, której autor staje się bezradny wobec „brzęczących rymów”.

Co właściwie się dzieje z psychologicznego i neurologicznego punktu widzenia, kiedy jakaś melodia kogoś atakuje? Jakie cechy czynią melodię „groźną” czy „zakaźną”? Czy jakaś niezwykłość dźwięku, jego wysokość, rytm czy może melodii? Czy też jakieś szczególne rezonanse emocjonalne lub skojarzenia?


na podstawie Musicophila