piątek, 4 listopada 2011

Brainworms

Bywa, że normalna wyobraźnia muzyczna przekracza pewną miarę i staje się, by tak rzec, patologiczna, gdyż jakiś fragment powtarza się bez końca całymi dniami, niekiedy wręcz doprowadzając nas do szału. Te repetycje potrafią trwać w umyśle całymi godzinami lub dniami, zanim wreszcie zbledną. Te niekończące się powtórzenia i fakt, że może to być muzyka mało istotna, wcale nie w guście osoby, którą to dotknęło, sugeruje, że fraza czy melodia zagnieździła się gdzieś w mózgu, zmuszając go do ciągłego i autonomicznego powtarzania określonej czynności. Muzyka niczym skorki, znalazła sobie drogę do ucha umysłu, dlatego też nazywa się ją earworms, aczkolwiek równie dobrze można by ją nazwać brainworms.


Chociaż terminu earworm po raz pierwszy użyto w latach 80-tych XX wieku (co było dosłownym przekładem niem. Ohrwurm), samo pojęcie wcale nie jest nowe. Już w latach 20-stych XX wieku kompozytor i muzykolog Nicolas Slonimsky z rozmysłem poszukiwał form muzycznych, które czepiałyby się umysłu, zmuszając go do naśladownictwa i powtarzania. Natomiast 1876 roku Mark Twain napisał nowelę A Literary Nightmare, której autor staje się bezradny wobec „brzęczących rymów”.

Co właściwie się dzieje z psychologicznego i neurologicznego punktu widzenia, kiedy jakaś melodia kogoś atakuje? Jakie cechy czynią melodię „groźną” czy „zakaźną”? Czy jakaś niezwykłość dźwięku, jego wysokość, rytm czy może melodii? Czy też jakieś szczególne rezonanse emocjonalne lub skojarzenia?


na podstawie Musicophila


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz